Spóźniony jak PKP
Kiedy to wreszcie się zmieni?
Już od bardzo dawna wielu użytkowników pociągów w Polsce zadaje sobie pytanie o to, kiedy wreszcie zmieni się zwyczaj notorycznego spóźniania się pociągów? Niestety, wszystko wskazuje na to, że to się nigdy nie zmienia. Jeszcze przed Świętami miała miejsce skandaliczna wręcz sytuacja na trasie Zielona Góra-Żary. Podróż, która miała trwać godzinę, zamieniła się w pięciogodzinny koszmar. Powiedzenie „być spóźnionym jak PKP” pojawiło się w popkulturze już jakiś czas temu, obecnie stało się memem, natomiast w praktyce to nie jest nic śmiesznego.
Byli uwięzieni w szynobusie
Dosłownie w kilkanaście minut po tym, jak szynobus wyjechał z Zielonej Góry skład uległ poważnej awarii. Pociąg stanął w szczerym polu. Już od samego początku jazdy było coś nie tak. Konduktor, jeszcze przed wyruszeniem ze stacji początkowej poinformował pasażerów o tym, że w jeden części składu nie ma ogrzewania i zaproponował zmianę miejsc. W momencie w którym pociąg się zepsuł ogrzewanie wysiadło już kompletnie. Do tego nie można było otworzyć drzwi szynobusu. Pasażerowie znaleźli się więc w stalowym więzieniu.
Nie mieli dostępu do wody i jedzenia
Pasażerowie, uwięzieni w szynobusie nie mieli dostępu do jedzenia oraz napojów. Obsługa pociągu nie dostarczyła im prowiantu, a ponadto pasażerowie nie mogli wyjść z pociągu, by móc kupić sobie coś do jedzenia czy picia. Dodatkowo nie działało wspomniane już ogrzewanie. Stworzyło to realne zagrożenie dla zdrowia pasażerów.
Cześć pasażerów zdołała się w porę uratować
Pociąg zatrzymał się w okolicach Bełchatowa. Niektórzy pasażerowie zdołali wykonać telefony do bliskich i przyjaciół. Dzięki temu zapewnili sobie transport z Bełchatowa do domów. Natomiast nie każdy z pasażerów miał taką możliwość. W związku z tym ci, którzy pozostali w składzie dalej musieli cierpieć z powodu awarii. Wielu ludziom wysiadły telefony komórkowe. Nie mogli więc oni nawet powiadomić rodziny.
Przyjechał szynobus awaryjny
Obsługa pociągu zdołała sprowadzić na miejsce awaryjny szynobus. Niestety, zanim ten skład dotarł do popsutego pociągu minęło również sporo czasu. Awaryjny szynobus jechał bowiem na miejsce z prędkością ok. 30 km/h. Dlaczego tak wolno? Ano dlatego, że zepsuty szynobus zajmował tor, co powodowało, że ratunek nie mógł nadejść wcześniej.
Polregio ubolewa
Polregio w oficjalnym oświadczeniu wyraził ubolewanie. To właśnie do Polregio należy wspomniany, zepsuty szynobus. Władze Polregio podkreślają, że tamten wypadek był jednostkowym przypadkiem, co oczywiście jest bzdurą. Poregio nie wyraziło ponadto gotowości do wypłaty odszkodowań bądź zadośćuczynień poszkodowanym pasażerom.
Aktualności z regionu znajdziesz również na stronie: ezielona.pl